Jak w temacie - nie moja bajka niestety, więcej filozofii, niż s-f. Pitt gra bardzo dobrze, ale Jego gra nie obroni fabuły, film jest ciężki i czasami - niestety -nudnawy. Czekałem długo na ten obraz i niestety się zawiodłem, dałem 4* tylko za efekty specjalne. Szkoda.
Piękny zmuszający do myślenia film. Prawdopodobnie dotrze głównie do tych, którzy borykają się lub borykali kiedyś z problemami osobistymi, relacjami z bliską osobą. Do tych, którzy noszą w sobie żal. Te jednostki, które oczekiwały filmu w stylu "Kosmiczni kowboje" albo "Armageddon" mogą poczuć się znudzeni. Mnie "AD Astra" oczarowała. Żyj, kochaj i doceniaj co masz. Szczęście może być blisko ;)
Rozumiem, że film był fabularną bzdurą, a ty wyciągnąłeś z niego tylko rozterki i traumę bohatera. No to cieszę się xD
Dużo filozofii, ale niestety zaledwie na poziomie książek Paolo Coehlo... Twórcy silą się na wprowadzenie głębszego przesłania, niestety wszystko miałkie....
Z tym grafomanem Coehlo trafiłeś w punkt. Ten film to coś takiego, jak reklamowany ongiś jakiś produkcik zwany "filozofią włosów".
Zgadzam się w pełni. Niestety! W zasadzie w kazdym roku trafia się jakiś co najmniej przyzwoity film mniej lub bardziej osadzony w stylistyce sci-fi. W 2015 była Ex-machina, w 2016 - Arrival, w 2017 - Blade Runner 2049, w 2018 - First Man. Ad Astrze stylistycznie i fabularnie najbliżej chyba do tego ostatniego, ale o ile w przypadku "Pierwszego człowieka" z zaciekawieniem patrzyło się na to co dzieje się na ekranie, a zdjęcia wręcz wgnitały w fotel, o tyle w przypadku Ad Astra tylko zdjęcia zasługują na uznanie. Po czterdziestu minutach miałem ochotę wyjść z kina, a scena z małpami... cóż... w ogóle miałem wrażenie, że film podzielony jest na trzy zupełnie niepołączone ze sobą części: Księżyc, Mars, Neptun. Historia o ojcu mogła się zamnknąć tylko w tym trzecim i pozostałe dwa wydają się zupełnie niepotrzebne, a co gorsza kuriozalne. Dawno się tak nie zawiodłem na filmie, na który poszedłem do kina. Ostatnio chyba na Passengers, ale byłem z dziewczyną, więc się nie liczy :P
Niestety.
Interstellar był rewelacyjny. Marsjanin świetny. Ale już niestety tytuły "First Man" i "Ad Astra" bardzo mnie zawiodły - na tyle, że nawet ocena 4 (ujdzie) była za wysoka. Bo te filmy no niestety nie ujdą. Były nudne, wiały nudą, sprawiały, że coraz bardziej znużony czekałem na zakończenie, z każdą minutą tracąc nadzieję, że może coś dobrego się jednak wydarzy.
Ani skądinąd lubiani Gosling i Pitt nie dali rady ich wydźwignąć i przysłonić słabą, marną, nijaką fabułę.
Do wspomnianych na wstępie Interstellar i Marsjanina z przyjemnością wracam co jakiś czas, natomiast First Man i Ad Astrę ledwo raz dałem radę zmęczyć i są to obrazy zupełnie do zapomnienia.
Wybacz, ale nie nazywaj pretensjonalnych wysrywów, udających rozterki i traumę bohatera, filozofią. W tym filmie nie ma grama filozofii
Tak, film nudny a tego już nic nie uratuje. Zadumany w niczym i tu
zacytuje kolegę ''myśli głębokie jak szambo''.
Zmęczyłem się oglądaniem, napięcia brak tylko czeka się na koniec.
Choć już się wie ze jaki by nie by to już mu nie pomoże.
A jest słaby.
Film beznadziejny - tak samo jak gra Pitta.
Nie rozumiem skąd się w ogóle wzięło, że to dobry aktor ?
Cały czas ta obojętna gęba "twardziela".
To ma być aktorstwo.
Efekty specjalne, to podstawa w obecnych produkcjach.
Za to można dać 1 gwiazdkę.