USA znowu górą:) Śmiać mi się chcę, jak oglądam takie filmidła. Wspaniałe Stany Zjednoczone ratują świat przed terrorystami. Kazdy sobie salutuje w fetorze walki. Pan prezydent to James Bond i Indiana Jones w jednym:) Ogólnie do obejrzenia ale troche naciagana rzeczywistość i ten patriotyzm:)
Gorzej niż trochę naciągana rzeczywistość! Co to w ogóle było?
Ford i Oldman w takim czymś ,pod reżyserką Petersena jeszcze?! Litości.
Zawsze się broniłem przed tym filmem, a po dzisiejszym seansie wiem dlaczego.
Gdyby nie Odlman to nie byłoby w tym filmie nic. Nawet Ford, którego cenię, przede wszystkim za Frantic dał ciała po maxie. I te jego miny komandosa, gdy czaił się za winklem...
Tak właśnie coś chciałem wypocić coś od siebie i znów klik ... i wielki ch.
Oldman to tak jak piszesz jedyna postać ,która przynajmniej próbowała, ale to za mało, abym i nim się zachwycił.
TyPOwa tania propaganda dla debilowatych od urodzenia, POlskich Katoliczków.
Typisch, idiotisch, polnisch.
??? Chcesz się dowartościować, obrażając innych?
Tymczasem o filmie nic nie napisałeś.
Dobre podsumowanie, kolejny film i znowu USA w roli obrońcy dobra, sprawiedliwości i ludzkości - reprezentowane przez jej przedstawiciela, nieskazitelnego i namaszczonego przez samego Boga - pana prezydenta, który ma same zalety i jest przy tym wszechstronnie utalentowany - szkoda tylko, że żaden nie może sobie poradzić z reformą opieki zdrowotnej. Zaś w roli wroga - oczywiście Rosjanie, bo i kto inny cały czas knuje i psuje ład we wszechświecie. Głupotą film dorównuje takim produkcjom jak - Dzień Niepodległości - tylko tam w roli agresora Rosjan zastąpili kosmici.
Eee, tam. Film był spoko. Trzymał w napięciu. Oczywiście w Polsce coś podobnego by nie przeszło (nie wspominając nawet o jakimś wyimaginowanym prezydencie/królu/władcy na rzecz stworzenia nowej rzeczywistości). Bo Polacy muszą mieć wszystko taaakie realistyczne do bólu, i najlepiej żeby jeszcze było obleśne (czytaj: wulgarne), wtedy jest jeszcze bardziej realistyczne i "lepsze" albo koniecznie wątek martyrologiczny. Bleee... Ograniczony ten polski naród. Amerykanie też są ograniczeni i sztampowi, ale jedno trzeba im przyznać - nie wstydzą się swojej narodowości (w przeciwieństwie do Polaków).
Może dlatego, że Ford faktycznie grał wcześniej Indianę?
Tak, czy inaczej - twój anty-amerykanizm jest zdumiewający. Dlaczego? Zamiast pisać o filmie (na forum o filmach), ty wolisz pisać swoje "przemyślenia", które w dodatku są dziwne. Dlaczego? W filmie USA, patriotyzm jest amerykański, co według ciebie nie jest normalne. Rozumiem, że wolałbyś (np.) rosyjski (lub inny)?
Jako że USA to nasz najważniejszy sojusznik w NATO, wolę żeby to USA, a nie żaden inny kraj, był górą. Rosyjskie knowania? A jak to było z Krymem i Donbasem? Ja dałem filmowi 7, ale z innych powodów. Myśliwce F-15 lecą na dopalaczach w formacji z raczej powolnym Boeingiem, to dość poważna wpadka. No i scena z samolotem cysterną - tak naprawdę to w przypadku uszkodzenia wysięgnika dopływ paliwa jest natychmiast odcinany właśnie po to żeby zapobiec eksplozji. A sam wybuch, kilka metrów nad samolotem prezydenckim, doprowadziłby do poważnych uszkodzeń, jeżeli nie zniszczenia Air Force One.
Też tak uważam. Pamiętam, że pierwszy raz obejrzałem bezkrytycznie, potem oglądałem go jak niezamierzoną groteskę. Te srogie miny harcerzyka-Forda, te pełne zatroskanego, patriotycznego bólu miny strojone przez osieroconą władzę w Waszyngtonie, ich zgodne okrzyki , jakby chóralne, pełne bólu, gdy słuchali dźwięku z telefonu włożonego do prezydenckiej kieszeni... to było niezamierzenie śmieszne. Ta elokwencja narracji, pokazanie każdej wolty samolotów jak i każdej miny swiętego harcerzyka w trzewiach samolotu oraz chóru dziewic w spodnicach lub krawatach w Waszyngtonie to przekracza granice powagi i staje się autoparodią. Słusznie ktoś porównał ten film z nieznośnie patetycznym "Dniem Niepodległości", a ja bym dodał jeszcze świętoszkowatą "Listę Schindlera" oraz wiekszość "Szeregowca Ryana". Amerykanie, gdy chcą grać tonację patetyczną, stają się smieszni.