Kiedy oglądam filmy takie jak "Zabić wspomnienia" zaczynam zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby, gdyby psychologia pozostała dziedziną okultystyczną, zamkniętą dla ogółu. I mówi to absolwent psychologii! Jednak kiedy patrzę, jak wtrynia się psychologia w życie głównego bohatera, jak próbuje sprowadzić go sformalizowanych, ujednoliconych metod radzenia sobie z bólem, czuję wewnętrzny sprzeciw. Tak nie powinno być.
Charlie stracił wszystko, co liczyło się w jego życiu. Zamknął się w sobie. Stworzył wokół siebie enklawę, dzięki której może egzystować. Lecz dla ogółu społeczeństwa jest wariatem. Regresja, acting-out, wyparcie nie ma dla nich miejsca w społeczeństwie. Nic więc dziwnego, że Alan próbuje mu pomóc. Tylko czy bycie normalnym jest aż tak bardzo atrakcyjne. Alan ma żonę, dobrze płatną pracę i ułożone życie. I cóż z tego, kiedy mimo miłości do żony coraz gorzej czuje się u jej boku, dusi się, marnieje w narzuconej strukturze. Charlie przez swoje szaleństwo staje się jego nadzieją na odmianę. Jednak misja ratowania go o mały włos nie zakończy się klęską.
Film jest w sumie ciekawy, ale niespójny. W rzeczywistości nie ma tu jednej historii a kilka, z których każda co jakiś czas wybija się na pierwszy plan. Brak w tym harmonii, zmontowano wszystko w taki sposób, że ma się wrażenie konfliktu pomiędzy poszczególnymi wątkami. Pojawiają się aktorzy, których potencjał nie jest w pełni wykorzystany. Sanlder w większości scen jest dobry, lecz przeszarżował w najważniejszej. Widać, że gra i że stara się aż za nadto. Jednak mimo wszystko to był film, który mógł trafić do kin. Trochę szkoda, że tak się nie stało.
Nie do końca się z Tobą zgadzam. Ja to widziałam nieco inaczej. Moim zdaniem nie chodziło tylko o to, że Alan zazdrościł wolności i braku zobowiązań w życiu Charliego (jak twierdziła zresztą żona Alana). Myślę, że zbyt rzadko doceniamy takie codzienne, poukładane życie. Alan zobaczył, że można żyć inaczej, ale czy uważasz że zamieniłby się z Charlie'm? Zwróć uwagę na to, że dzięki chwilom które przeżył tak intensywnie z przyjacielem, zauważył że coś pęka w jego małżeństwie i decyduje się by naprawić więzi z żoną.
Film bardzo mnie poruszył, a gra Sandlera pozytywnie zaskoczyła.
oczywiście, że nie chciałby się zamienić z Charliem, właśnie dlatego chciał 'pomóc' mu, chciał uczynić go normalnym, by jego własna szarość i nuda tak bardzo nie biła go po oczach. charlie pokazuje, czego mu w życiu brakuje, uświadamia mu swoim zachowaniem to, czego nie zauważał świadomie i czego wolałby nie zauważać i żyć dzień po dniu po staremu. charlie wymusza na nim zmiany i te zmiany są dobre, ale ludzie boją się zmian, nie chcą ich nawet wtedy, kiedy są im niezbędne do życia
zgadzam się z Tobą .
ten film tak pokazuje no że nie łstwo jest i ta cała psychologia nie zawsze człwoieka zrozumie .
Charliemu pomogło wygadanie się swojemy najlepszemy przyjacielowi .
wielu osobom pomaga takie coś . wygadanie się człowiekowi jest lepiej poprostu powiedziec nie oczekuje że bedzie mu coś mówił czy coś wystarczy że wysłucha . i w ogóle film jest rewelacyjny .
naprawde piękny film . ;]]
Oceniłam na 9..
Tragedia z perspektywy jednostki jest tutaj dokladnie ukazana i opisana .. Rozdarcie wewnetrzne bohatera, bol, pustka codziennego zycia.. To wszystko przepelniac moze nie tylko Chrliego, ale nas wszystkich ;)
Swietna fabuła.. Jedna z najlepszych roli A.Sandlera jakie mialam okazje widziec.. ;)
"Myślę, że zbyt rzadko doceniamy takie codzienne, poukładane życie."
Może nie tyle poukładane życie, co niepowtarzalność osób idących przez nie obok nas. Samo poukładanie tworzy poczucie ślepego zaułka. Rutyna codzienności potrafi zabić w nas wszystko, co wartościowe, w tym też intensywność przeżyć i relacji z bliskimi. Alan poprzez wyjście na zewnątrz miał szansę dostrzec to co przestał zauważać w ukochanej osobie. Bardzo ludzkie.